Bajka każdego faceta

Szczerze? Coraz częściej łapię się na tym, że moim największym marzeniem wcale nie jest nowy telewizor ani weekend w górach, tylko... robot sprzątający! Taki prawdziwy, z mopem, który sam odkurza, sam się czyści i najlepiej – sam nie narzeka. Od narzekania jestem przecież JA!

Bo w naszym domu to, co dzieje się na podłodze, to jest temat na osobny serial. Pies po każdym spacerze wnosi tyle brudu, że mógłbym otworzyć własną plażę w przedpokoju. Mały wbiega tuż za nim – w butach, oczywiście – a potem zrzuca klocki, chrupki i resztki z obiadu. A ja, niczym superbohater z mopem w dłoni, próbuję to wszystko ogarnąć zanim żona wracając z pracy utknie w przedpokoju z powodu lepkości podłogi.

I wtedy widzę w internecie tego robota – Dreame Aqua 10 Ultra. Czytam, że omija przeszkody, wjeżdża w zakamarki, mopuje gorącą wodą i sam się czyści. SAM SIĘ CZYŚCI!
To chyba pierwsze urządzenie, które rozumie, że dorosły facet marzy nie o gadżecie, tylko o tym, żeby coś wreszcie robiło się samo.

Najbardziej czekam właśnie na tę funkcję samoczyszczenia – że robot skończy, wróci do swojej budy i załatwi wszystko bez mojego udziału. Żadnego opróżniania, płukania, grzebania w szczotkach. Wreszcie mógłbym spokojnie usiąść na kanapie, z herbatą i psem u stóp, i z dumą powiedzieć: „Patrz synku, tak działa magia”. Istna bajka. Teraz zamiast Disneya będziemy oglądać Dreama w akcji.

Teraz tylko czekam na Black Friday. Mam nadzieję, że będzie jakaś promocja, bo czuję, że to inwestycja nie tylko w czystość, ale i w moje nerwy. Bo ile razy można zbierać sierść i okruszki po raz setny tego samego dnia?

Więc tak, może i marzenie o robocie sprzątającym brzmi mało romantycznie, ale jeśli Dreame Aqua 10 Ultra naprawdę zrobi to, co obiecuje, to będzie najpiękniejszy prezent, jaki tata może sobie sprawić.